Dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie wolontariuszem w czasie pandemii
28 kwietnia 2020 | 13:11 | azr (KAI) / hsz | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy KEP ks. Leszek Kryża TChr zgłosił się do warszawskiej Caritas jako wolontariusz, by pomóc w dostarczaniu leków w czasie pandemii koronawirusa. W ten sposób chce m.in. odwdzięczyć się Polakom za wielką hojność okazywaną Kościołowi za wschodnią granicą Polski.
– Myśl, by zaangażować się w wolontariat zrodziła się w Tygodniu Miłosierdzia. Chodziło mi o to, by przeżywać ten tydzień nie tylko w pamięci modlitewnej, ale też, by podjąć się jakichś dzieł miłosierdzia. Akurat wtedy Caritas archidiecezji warszawskiej zaczęła akcję rozwożenia leków do osób, które są samotne, chore i nie mogą same udać się po nie do apteki. I właśnie na tym polega mój wolontariat: jadę do apteki, zabieram leki i rozwożę od domu do domu, do chorych, zgłoszonych do mnie przez Caritas. Cieszę się, że mogę zrealizować tę małą działkę czynu miłosierdzia realizować. Głównym impulsem były dla mnie słowa kard. Krajewskiego, że Ewangelia realizuje się na ulicy – mówi w rozmowie z KAI dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie.
Jak podkreśla ks. Kryża TChr, obostrzenia dotyczące pandemii koronawirusa nie przeszkadzają w tym, by spotkania z potrzebującymi, choć krótkie, były naprawdę ważne – Po pierwsze, to wiele osób jest zdziwionych, że ksiądz w koloratce im leki z apteki przywozi. A po drugie, to okazja do tego, by choć parę słów zamienić, zapytać, czy czegoś więcej nie potrzebują, zapewnić o pamięci, o możliwości wsparcia. Nawet wysłuchanie kilku zdań o zwykłej życiowej sytuacji, w jakiej znalazły się te osoby, jest ważne. Dla mnie to źródło wzruszeń i satysfakcji. Mam nadzieję, że ta akcja będzie się rozwijała. Cieszę się, bo Caritas mówi, że do pomocy zgłosiło się i nadal zgłasza wielu wolontariuszy, którzy chcą swój czas i możliwości ofiarować innym.
Kapłan podkreśla, że wolontariat jest też dla niego okazją do odwdzięczenia się za hojność, którą mieszkańcy Warszawy – często także samotni i potrzebujący – okazują wobec potrzeb Kościoła na Wschodzie.
– Nasz Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie zbiera ofiary, z których pomaga różnym inicjatywom charytatywnym za wschodnią granicą. A ten nasz fundusz w dużej mierze zasilają ofiary od osób starszych. Dlatego cieszę się, że nawet w ten prosty sposób, wioząc im leki, czy zakupy, mogę się odwdzięczyć za to, że swoje czasem skromne, ale ważne i płynące ze szczerego serca ofiary, przekazują dla tych, którym jest jeszcze ciężej.
Pytany o to, jaki obraz wyłania się z tych krótkich wizyt, ks. Kryża TChr podkreśla, że samotność wielu osób pogłębia się w ostatnim czasie. – Gdyby nie inicjatywy takie, jak np. Caritas, te osoby po prostu byłyby pozostawione same sobie. Przyznam, że dla mnie to trudny obraz, kiedy widzę, jak gdzieś w kamienicy jakaś starsza pani, czy starszy pan są zupełnie samotni w pustych mieszkaniach. Z drugiej strony jednak, te osoby same mówią, że w czasie trwającej pandemii spotykają się z solidarnością, której wcześniej nie doświadczali. Np. zaglądają do nich sąsiedzi, przypomina sobie o nich ktoś z dalszej rodziny, bo bliskiej już nie ma. To czas skrajności – od pogłębiającej się izolacji po rosnącą solidarność.
Choć biuro Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie pracuje teraz głównie zdalnie, a ks. Kryża TChr musiał zrezygnować m.in. z odwiedzin parafii w krajach byłego bloku sowieckiego, potrzeby Kościoła za wschodnią granicą wciąż są monitorowane i w miarę możliwości zaspokajane.
– Wirus rozprzestrzenił się w tych krajach, a podejście rządów jest bardzo zróżnicowane: od radykalnych, jak w Uzbekistanie, czy Gruzji, po znikome reakcje, jak na Białorusi. Kościół musi się w każdej z tych rzeczywistości odnaleźć. Dostaję sygnały z każdego kraju, w którym staramy się świadczyć pomoc i widzę, że Kościół staje tam na wysokości zadania. I pod względem duszpasterskim, co jest przecież pierwszym zadaniem Kościoła, po pomoc w zaspokajaniu codziennych potrzeb. Od transmisji nabożeństw, co do tej pory było niemożliwe w wielu miejscach, po próby zaspokajania rosnących braków materialnych. Jestem pod wrażeniem akcji charytatywnych: to, co robią siostry zakonne, kapłani, którzy cały czas chodzą do tych, którzy potrzebują najwięcej pomocy, jest niesamowite. A przykładów jest mnóstwo – wylicza.
Przywołując kilka z nich, zaznacza, że bez pomocy zdjęć i sprawozdań nie sposób by było wymienić wszystkie inicjatywy, w których często Kościół przejmuje rolę służb i władz świeckich.
– Jednym z takich budujących przykładów jest dla mnie postawa misjonarzy saletynów w Krzywym Rogu na Ukrainie. Mają oni piękny Dom Miłosierdzia, ale z powodu pandemii musiał on zostać zamknięty. Mimo to, księża nie poddali się, ale zorganizowali specjalne okienko, aby móc nadal wydawać posiłki i udzielać pomocy tym, którzy dotąd z niej korzystali. Krzywy Róg to miejsce ciekawe, na granicy z Donbasem. Przybyło tam wielu uchodźców właśnie z Donbasu i ta pomoc jest dla nich niezwykle ważna, bo dotąd nie znaleźli swojego stałego miejsca i źródła dochodu. Z kolei we Lwowie siostry albertynki i nie tylko one, chodzą po ulicach, dworcach, odnajdują najuboższych, pomagają im, są z nimi, odwiedzają ich. Podobnie w Gruzji i w innych miejscach. Kościół naprawdę stanął na wysokości zadania!
Ks. Kryża TChr podkreśla, że potrzeby wciąż są większe, niż udzielana pomoc, dlatego zachęca do hojności i wrażliwości na potrzeby najbardziej potrzebujących.
– Cieszę się, że jako Zespół Pomocy możemy w tym uczestniczyć. Teraz w czasie pandemii chcemy robić wszystko, co tylko się da, by wspierać każdy z ośrodków świadczących pomoc najbardziej potrzebującym. Także, aby pomóc rozproszonym parafianom łączyć się na modlitwie w czasie pandemii. Dlatego np. przed Wielkanocą udało nam się sfinansować sprzęt do transmisji online dla parafii katedralnej we Lwowie. Ta łączność online jest bardzo ważna, także dlatego, że o ile w Polsce pewna liczba wiernych może już uczestniczyć w nabożeństwach w kościołach, o tyle tam, na Wschodzie, w większości miejsc kościoły są pozamykane, a i odległości między otwartymi znacznie większe, niż u nas – mówi.
– Nie możemy dziś organizować transportów, ani wyjazdów, ani przekazywać konkretnych darów, dlatego pozostają ofiary pieniężne. Darczyńcy mogą przekazać je na konkretny cel, miejsce, inicjatywę. My znamy przecież wszystkich duszpasterzy, siostry zakonne, prowadzone przez nich dzieła i możemy pokierować tak, aby pomoc trafiła tam, gdzie darczyńca chciałby ją zadedykować. Zapewniam, że przyniesie ona dobre owoce. Czytam o tym nieustannie w relacjach i sprawozdaniach, od których serce rośnie. Dobrze, że mimo tego, że sami zmagamy się z trudnościami, chcemy i możemy pomagać. Na wschodzie i w Polsce – podsumowuje.