Od Mariupola do Huty Pieniackiej…
Razem z ekipą TV Polonia – program „Wschód” – miałem okazję kolejny raz odwiedzić Ukrainę. Wizyta rozpoczęła się w Mariupolu, mieście położonym nad Morzem Azowskim, na granicy strefy konfliktu w Donbasie. Tam odbyło się przekazanie kolejnej części pomocy z humanitarnego projektu papieża Franciszka „Papież dla Ukrainy”. Projekt ów został zainicjowany w czerwcu 2016 r., a w jego realizację włączyły się Kościoły z wszystkich krajów Europy, dzięki czemu zebrano 16 milionów euro. Dzięki tym funduszom pomocą humanitarną, medyczną i psychologiczną objęto już ponad milion osób z tamtych terenów. W imieniu Papieża pomoc wartości 25 tys. euro w postaci specjalistycznego sprzętu medycznego do chirurgii mikroskopowej oraz analizy krwi – tutejszemu szpitalowi dla dzieci – przekazał ordynariusz diecezji charkowsko-zaporoskiej bp Paweł Gonczaruk.
Przy okazji pobytu odwiedziliśmy razem z ks. Biskupem dom dziecka prowadzony przez Chrześcijańską Służbę Pomocy we wsi Pionierskie położonej tuż przy linii frontu. Młode małżeństwo z ogromnym oddaniem w skromnych warunkach opiekuje się dziećmi z rodzin traumatycznie doświadczonych przez działania wojenne oraz z okolicznych bardzo biednych wiosek, dając im nie tylko wikt i opierunek, ale też formację i prawdziwy dom, którego często są pozbawione. Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy KEP, który reprezentuję, wspiera również działalność tego domu. W Mariupolu, działa jedna parafia rzymskokatolicka – Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej prowadzone przez otwartych i gościnnych ojców paulinów.
Niestety, pomimo niewielkiej odległości (około 100km), nie mogliśmy udać się do Doniecka, gdzie niestrudzenie posługuje chrystusowiec, ks. Mikołaj Pilecki: pilnie strzeżona granica i ograniczenia spowodowane pandemią umożliwiły jedynie telefoniczny kontakt z jedynym rzymskokatolickim duchownym na terenie Donbasu, jakim jest nasz Współbrat. Przypomnijmy zatem: konflikt zbrojny w Donbasie wybuchł w 2014 r. i pochłonął dotychczas 14 tysięcy ofiar. Mimo podpisanych porozumień wzajemny ostrzał trwa skutkiem, czego są kolejni zabici, ranni a także bardzo trudna, spotęgowana obecną pandemią – sytuacja życiowa ludzi mieszkających w rejonach wojennych i tych, którzy musieli stamtąd uciekać i szukać schronienia w innych częściach Ukrainy.
Kolejnym etapem podróży było Zaporoże, duże przemysłowe położone nad Dnieprem miasto w południowo-wschodniej części Ukrainy. W mieście, wśród wielu pamiątek przypominających o udziale Polaków w historii tego regionu, znajdziemy też Sanktuarium Boga Ojca przy ulicy św. Jana Pawła, gdzie posługą duszpasterską kieruje bp Jan Sobiło, pomocniczy biskup diecezji charkowsko-zaporoskiej (tyt. Bulna). Kolejną parafię z wielkim zaangażowaniem prowadzą księża saletyni a bracia albertyni z oddaniem służą najuboższym przy Sanktuarium i w prowadzonym przez nich przytulisku. Ciekawostką jest uruchomiona w przytulisku piekarnia, gdzie jeden z byłych podopiecznych (wyszedł z bezdomności) piecze chleb a inni podopieczni pomagają. W tych dziełach również, jako Zespół uczestniczymy, bo jak mówi przełożony domu, br. Wiesław Alb., „dzięki wam możemy tym ludziom dać jeść”. Dodajmy również, że do Zaporoża tak jak i do wcześniej wspomnianego Mariupola, dotarło wielu uciekinierów z ogarniętego konfliktem zbrojnym Donbasu. Ma to oczywiście swoje konsekwencje. Niezwykłe były też spotkania z mieszkającymi tam najstarszymi Polakami: ich historie życia są pasjonujące a zaangażowanie młodszego pokolenia w dbałość o polskie korzenie, język i kulturę mimo skromnych możliwości są budujące.
Po 13 godzinach jazdy z Zaporoża dotarliśmy do Lwowa. Miejsce, do którego wraca się zawsze z ogromnym sentymentem a spacer po starym mieście i modlitwa w miejscowej katedrze przed obrazem Matki Bożej Łaskawej, tym samym, przed którym w 1656 r. król polski Jan Kazimierz wypowiadał „Ciebie [Maryjo] za patronkę moją i Królową państw moich obieram…”, jest ogromnym przeżyciem. Wieczorem w tym miejscu abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski przewodniczył Mszy Świętej w intencji Polaków pomordowanych w Hucie Pieniackiej i wielu innych miejscach w 1944 r. Właśnie do Huty Pieniackiej udaliśmy się następnego dnia na ekumeniczną modlitwę, w której w intencji, jak stanowi umieszczony na pomniku-krzyżu napis „około 1000 Polaków mieszkańców wsi Huta Pieniacka i okolicznych miejscowości zamordowanych 28 lutego 1944 r. Spalona wieś przestała istnieć. Niech spoczywają w spokoju”. Uczestniczyli w niej przedstawiciele różnych wspólnot kościelnych oraz najwyższych władz państwowych RP i Ukrainy.
Słowa na pomniku wypisane są w języku polskim i ukraińskim; obok znajdują się dwie tablice z nazwiskami i wiekiem ofiar, np. „Bronisław Jurkiewicz z synami lat 5, 3 i 1, Anna Kowalczykowska lat 75”. Docierając do wsi Huta Pieniacka, ostatni odcinek trzeba pokonać drogą przez las: tyle, że wioski już nie ma, bo tętniąca życiem osada przestała istnieć! Wokół panuje wymowna pustka, cisza i ogromny znak zapytania…